Pobudka skoro świt, o 9.10. O 9.40 już kręciliśmy powoli korbami, Mati Wojtek i ja. Początek powoli, Wojtkowi coś tętno szalało dziś, szczególnie na początku. Jechało się dobrze, pogoda wyśmienita, słoneczko przez chmury się przebijało, bez wiatru i -1*C. W Murowanej Goślinie Mateuszowi pękła obręcz, więc zawrócił do domu. My pojechaliśmy dalej. Jechało się cudownie, Między Murowaną a Obornikami utrzymywaliśmy prędkość 30km/h, widocznie lekki wiatr na plecy był, bo tętno moje 150-155 a WOjtka 10 więcej. Mały ruch, z przeciwka minęliśmy się z Zellner i "rondem Solidarności". Bananki, marsy i ciepłe picie z termosów-bardzo przyjemnie.
Po 3h w domu czuję się trochę zmęczony, w końcu to najdłuższy dystans w tym roku, oby więcej takich. BCAA na regenerację i Nie ma lipy!
Po tygodniu intensywnego robienia inżynierki, tak przypadkiem wyszło mi 4dni bez roweru ani siłki. Więc dziś zrobiłem test na tętno wg Friela. 5h nie jadłem rozgrzewka 10minut test 30minut: najpierw 10minut bez pomiaru, ale te 178-179 sie utrzymywało. Pierwsze 10 minut testu właściwego były najtrudniejsze, chciałem rozłożyc równo siły ale z drugiej nie oszczedzać się. Ostatnia minuta w trupa zupełnie. Ogólnie test oceniam dobrze, czułem się ok.
Teraz pytanie, jaka jest korelacja wyników testu na drodze a na trenażerze? Zobaczymy za 2miesiące...
Studia pochłaniają mnie w caości. Zimówka zepsuta wiecdzis a Krossie Wojtka. 3 kółka wokół moraska, około 14.30 każde. Na zjazdach S1, a całość dziś na tętnach 3 i nawet momentami 4.
Wytrzymałość E2 + S1 z Mateuszem, ciepło i do tego słonecznie. Od jakiegoś czasu biło mi koło z tyłu, dziś, gdy w końcu strzeliło, się okazało że to obręcz ...
Ktoś bardzo nie chcę żebym w tym roku trenował, ale spokojnie, mnie nic nie powstrzyma.
By się przewietrzyć ale nie zmęczyć pojechałem w teren na Morasko. Brakowało mi trochę różnorodności, poskakałem, popodjeżdżałem na Górę Moraską. Pełen fun ;) ciepło, od 8-6*C, jeździłem w nowych krótkich spodenkach polibudy z najlepszą włoską wkładką, super-kanapa:D
W końcu wybrałem się do Puszczykowa, wstąpiłem do Dziadków potem do Puszczykowa do BCM-u. Ogolnie jechało się dobrze, zmieniłem ramę w zimówce, z takiej:
na taką:
Ogólnie jest znośnie, jedynie rower jest strasznie dziki, przez brak amortyzatora kąt główki ramy jest duży.
W samym Puszczykowie jechałem sobie (szybko) po ścieżce rowerowej, widzę że jest śnieg lub lód na drodze. Wjechałem bez zastawiania się. Okazało się że tam było obniżenie terenu i lód był, ale też 10cm wody.... Lodowatej! Wjechałem z 2metry i się wszystko połamało, upadłem na bok, od pasa w dół cały mokry. Na szczęście odbierałem spodenki w BCMie wiec sobie je ubrałem potem by być suchym. Ogolnie trening dziwny bo dużo przerw, postojów. Staram się trzymać ciągle E2, stefy 2 i trochę 3.