Pobudka skoro świt, o 9.10. O 9.40 już kręciliśmy powoli korbami, Mati Wojtek i ja. Początek powoli, Wojtkowi coś tętno szalało dziś, szczególnie na początku. Jechało się dobrze, pogoda wyśmienita, słoneczko przez chmury się przebijało, bez wiatru i -1*C. W Murowanej Goślinie Mateuszowi pękła obręcz, więc zawrócił do domu. My pojechaliśmy dalej. Jechało się cudownie, Między Murowaną a Obornikami utrzymywaliśmy prędkość 30km/h, widocznie lekki wiatr na plecy był, bo tętno moje 150-155 a WOjtka 10 więcej. Mały ruch, z przeciwka minęliśmy się z Zellner i "rondem Solidarności". Bananki, marsy i ciepłe picie z termosów-bardzo przyjemnie.
Po 3h w domu czuję się trochę zmęczony, w końcu to najdłuższy dystans w tym roku, oby więcej takich. BCAA na regenerację i Nie ma lipy!
Wytrzymałość E2 + S1 z Mateuszem, ciepło i do tego słonecznie. Od jakiegoś czasu biło mi koło z tyłu, dziś, gdy w końcu strzeliło, się okazało że to obręcz ...
Ktoś bardzo nie chcę żebym w tym roku trenował, ale spokojnie, mnie nic nie powstrzyma.
W końcu wybrałem się do Puszczykowa, wstąpiłem do Dziadków potem do Puszczykowa do BCM-u. Ogolnie jechało się dobrze, zmieniłem ramę w zimówce, z takiej:
na taką:
Ogólnie jest znośnie, jedynie rower jest strasznie dziki, przez brak amortyzatora kąt główki ramy jest duży.
W samym Puszczykowie jechałem sobie (szybko) po ścieżce rowerowej, widzę że jest śnieg lub lód na drodze. Wjechałem bez zastawiania się. Okazało się że tam było obniżenie terenu i lód był, ale też 10cm wody.... Lodowatej! Wjechałem z 2metry i się wszystko połamało, upadłem na bok, od pasa w dół cały mokry. Na szczęście odbierałem spodenki w BCMie wiec sobie je ubrałem potem by być suchym. Ogolnie trening dziwny bo dużo przerw, postojów. Staram się trzymać ciągle E2, stefy 2 i trochę 3.
Jeszcze cieplej niż wczoraj. Chcieliśmy pojechać do Lusowa. Tata wyjechał wcześniej, spotkaliśmy się przypadkowo na przejeździe w Kiekrzu. Przed Sadami poczułem że mi tył pływa. Sprawdziłem koło i zacisk, było ok. PO chwili znów.. Domyśliłem się że chodzi pewnie o ramę, pękł spaw robiony 3 lata temu, po pierwszej awarii.
Wróciłem delikatnie pedałując do domu, na zjazdach musiałem uważać by mnie tylne koło nie wyprzedziło. Z nudów trochę zdjęć porobiłem.
Zastanawiam się teraz jaką ramę dać do zimówki.. Szkoda mi Radona ale chyba na niego padnie.
OD rana było ciepło. Nie wiedziałem jak się ubrać. Bielizna + WłaTcy Móch + Gamex Polibudy + Buff. Tak było optymalnie.
Pojechaliśmy z Mateuszem i Wojtkiem do Suchego Lasu, Kiekrz i nad Rusałkę spotkać się z trenerem, niestety tam pojechaliśmy po terenie i strasznie buty przemoczyliśmy. Potem do Rokietnicy, zawróciliśmy i w Kiekrzu spotkaliśmy Gabora. Wyjazd bardzo udany, bez sensu w teren wjechaliśmy, no cóż, człowiek uczy się na błędach. Na jezdniach potoki słonej wody i do tego niewidoczne zalane dziury.
Znów Rybczyńskich spotkaliśmy, ci to chyba trenują jakby juz mieli okres przedstartowy...
z Mateuszem i Krzychem. Golęcin > Kiekrz > Sobota > Kiekrz > Poz W kiekrzu z powrotem spotkaliśmy Team Rybczyńskich. Gnali że hej... Ogólnie spokojny trening, starałem się póki pulsometr działał (bateria siadła) jechac na 140-150.
od rana zrobiło się ciepło, 2*C spowodowało topienie się śniegu i ogólną pluchę. Ubraliśmy kamizelki i lampki bo była mgła i pojechaliśmy: Radojewo - Biedrusko - poligon - Kiekrz - Rokietnica - Kiekrz - suchy las - Pń dziwna sprawa, bardzo długo nie mogłem dojść do porządku z tętnem, przy 24kmh tętno 140, potem było lepiej.
Rano była piękna pogoda, słońce itd, pojechałem przez Suchy Las i 3x poligon potem powrót przez Radojewo w śnieżycy. Na poligonie nawierzchnia całkowicie pokryta lodem i zajeżdżonym śniegiem przez co tętno skacze mocno. Dopiero na odśnieżonej drodze z Biedruska jechałem idealnie jak pod sznurek. ALe wolę jednak lód i śnieg, większa zabawa. Spotkałem 2 twardzieli na polgonie, a tak to cały czas samemu. tętno 160 wynikło tylko dlatego że biegałem by mi palce u nóg nie odpadły.