bieg/trucht/chodzenie nocne z nową czołówką po Żurawińcu. Ćwiczyłem też na siłowni jak to Wojtek ujął, "dla emerytów" takiej w lesie, ciekawa sprawa. 60minut
Oborniki przeciwnie z zegarem. Wyjazd z Mateuszem o 10.30, myślałem że mgły zejdą, trzymały do końca wyjazdu. Palce u nóg oczywiście po godzinie już zamarzniete, wiec co jakiś czas biegałem. Za Murowaną spotkaliśmy "rondo obornickie", z Zellner w środku. Camelback na plecach, pod bluzą, dobry pomysł! Za Rokietnicą przecieliśmy naszą drogę z Alexem. Do domu byle szybko bo nogi zamarzły zupełnie, za cienkie ochraniacze miałem.
Spotkanie klubu w Hermanowie. Prowadził je sam Andrzej Piątek. Najpierw długa rozmowa a właściwie opowieść trenera a potem niezobowiązująca wycieczka do Żerkowa i tam parę technicznych ścieżek.
Wyszedłem na rower by się poruszać. Okazało się że jest strasznie zimno, 4*C. Za cienko sie ubrałem wiec jeździłem tylko po lesie po Morasku. Wracając do domu wyskoczyłem z hopy i źle wylądowałem. Na przednim kole, pod kątem. Opona się rozszczelniła, mleczko uciekło i zaliczyłem dzwona. O dziwo, mleko trzymało się dobrze, zbiła się grudka ale sporo było płynnego. Było w oponie minimum od początku sierpnia!!! Ale na zejście opony z obręczy nie ma rady, jedynie używanie opon Tubeless Ready, bo teraz z przodu miałem zwykłą kevlarową Geax Saguaro.
Bardzo ciepło, pogoda idealna na długi wyjazd. Trasa, nadwarciańskim do Biedruska, potem poligon, przez Obornicką prosto do Pawłowic, Sobota, powrót przez Kiekrz. Tętno wytrzymałościowe.