Dziś, jak postanowiłem tydzień temu, zrobiłem test drogowy (a właściwie trenażerowy na Giancie) Od paru dni męczy mnie wieczorny kaszel wiec jest to pierwszy powód który możliwie zakłócił wynik. Kolejny: pol dnia malowałem hurtownię wiec dopiero po 20 zabrałem się za szykowanie trenażera. Trochę się spieszyłem by nie robić hałasu w bloku, wiec rozgrzewka wyszła nieregularna, kolejny powód...
Potem zacząłem jechać, 10min i 20min czystego testu. Właściwie to 9 i 19 ;) Po 10 minutach testu właściwego myślałem, że nie dam rady, krew w płucach i tętno 184 (!). Końcowe minuty to największa mordęga, pewnie coś w okolicach 9 RPE.
od rana zrobiło się ciepło, 2*C spowodowało topienie się śniegu i ogólną pluchę. Ubraliśmy kamizelki i lampki bo była mgła i pojechaliśmy: Radojewo - Biedrusko - poligon - Kiekrz - Rokietnica - Kiekrz - suchy las - Pń dziwna sprawa, bardzo długo nie mogłem dojść do porządku z tętnem, przy 24kmh tętno 140, potem było lepiej.
Rano była piękna pogoda, słońce itd, pojechałem przez Suchy Las i 3x poligon potem powrót przez Radojewo w śnieżycy. Na poligonie nawierzchnia całkowicie pokryta lodem i zajeżdżonym śniegiem przez co tętno skacze mocno. Dopiero na odśnieżonej drodze z Biedruska jechałem idealnie jak pod sznurek. ALe wolę jednak lód i śnieg, większa zabawa. Spotkałem 2 twardzieli na polgonie, a tak to cały czas samemu. tętno 160 wynikło tylko dlatego że biegałem by mi palce u nóg nie odpadły.
do Biedruska asfaltem, poligon, osiedle grzybowe. Topniejący śnieg, pełno wody i do tego za ciepło się ubrałem. W pewnym momencie padał marznący deszcz, było ciężko. Ale wolę to niż 1,5h na trenażerze.
Totalna porażka. Miałem odebrać spodenki z Puszczykowa. Jednak z powodu deszczu i chlapy na Dębcu zawróciłem, pojechałem na Maltę (tam kółko ze średnią 16kmh) i do domu.