Michałki Wieleń Giga

Sobota, 17 września 2011 · Komentarze(7)
Kategoria Zawody Maraton
Maratonu w Wieleniu w tym roku nie miałem w planach, ale siła tradycji (to już mój 3 start).
Rano niezbyt się czułem, mało spania i niezbyt mądre imprezowanie dzień wcześniej.
Na miejscu byliśmy z Michałem Górniakiem o 9. Numerki mieliśmy już odebrane. Przygotowywanie się zajęło mi dużo czasu. W okolice sektora dostałem się na 10minut przed startem, wbiłem się brzydko od boku. A w sektorze sama śmietanka, Oskar, Seba Swat, Chmiel,. Kołodziejczyk, Pio_trek i kuzyn Mike z tej "słynnej rodziny" jak mawia red. Kurek, obecny z majkiem w ręku.
Start jak zwykle po asfalcie, zdziwiłem się że tyle osób pchało się na czoło peletonu. Po wjeździe w las głównym celem było trzymanie się czuba, tętno 180, straszny zakwas. I tak przez 45minut, tempo nadawała czołówka jadąca na mega, na jednym z piaskowych podbiegów Seba Swat się wywrócił, ja za nim i sam czub nam uciekł. Zdecydowaliśmy się ich nie gonić, przewagę już mieliśmy bezpieczną, a jednak 80km było przed nami. Tempo na mega jest zabójcze, nie wiem czy bym dał radę się tak ścigać.
Wjazd na pętlę giga już spokojnie, we dwóch. Głównie to Seba prowadził, nawet czekał po podjazdach których na Giga nie brakowało. Na dwóch to nawet trzeba pchać rower bo za stromo. Kolejne 2.5godziny to monotonna jazda, jedno zabłądzenie, straciliśmy ze 4 minuty na tym, sikanie itd itp. Dobrze że znałem trasę bo w paru miejscach były wątpliwości. Fajnie, że jechaliśmy we 2 bo można sobie chociaż pogadać. Ostatnie 10km były ciężkie, mimo że nie jechaliśmy na maksa to już nogi były bardzo zmęczone. Płaskie maratony są trudne, nogi nie mają kiedy odpocząć, ścigając się ciągle w górach nie jestem do tego przyzwyczajony.
Ostatecznie na metę wjechaliśmy zgodnie z planem, Seba 1 a ja z 1sekundową stratą.
Poprawiłem swój zeszłoroczny czas o 19minut!

Komentarze (7)

no to już wiem przez co, ostatnio mój "lekarz" przepisał mi nowe koksy, jakieś nowe ukraińskie cudo, bo radzieckie już się w magazynach pokończyły...

Zbyhoo 20:52 poniedziałek, 19 września 2011

ehhh,,, te koksy tak żołądek psują ... hehe :-)
fajnie, że znowu się pokazałeś na pudle !
gratki !

Rodman 20:44 poniedziałek, 19 września 2011

Taki okres... mam nadzieje, że choroba mnie ominie.

bloom 17:38 poniedziałek, 19 września 2011

Heh, niszczę na tyle że po powrocie z Michałek całą noc miałem temperaturę i rozwalony żołądek, coś nas z bratem rozłożyło. Końcówka sezonu, trzeba dbać o zdrowie, bo organizm już jest zmęczony.

Zbyhoo 22:10 niedziela, 18 września 2011

Zbyszek niszczy ehem znaczy się Zbychu niszczy !!

bloom 22:01 niedziela, 18 września 2011

Dzięki:) Tobie też należą się graty, myślałem że po złamaniu obojczyka sezon będziesz miał już z głowy.
Jak dla mnie Michałki to tylko giga! Bo jest tam wiele smaczków, choćby to brodzenie w wodzie po kolana:)

Zbyhoo 17:26 niedziela, 18 września 2011

Gratulacje, mocny jesteś :)
Masz rację co do specyfiki płaskich maratonów.
Faktycznie, na michałkowym giga trzeba być czujnym by nie zgubić trasy.

JPbike 15:48 niedziela, 18 września 2011
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ruchy

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]