Eska BM Wrocław Giga
Niedziela, 17 kwietnia 2011
· Komentarze(3)
Kategoria Zawody Maraton
Pierwszy start na Esce w tym roku. Dostałem po zeszłym sezonie sektor 2, wydawało mi się super.. Jednak nie, bo w pierwszym było ponad 100osób, w drugim więcej a ja stałem na końcu. Start 2 minuty po pierwszym. Tłok straszliwy, nie do porównania z niczym. Moja 660mm kierownica nie ułatwia mi przebijania się w tłumie kobiet K3 i facetów myślących, że są nie wiadomo jacy dobrzy, tylko dla tego ze mieli 1 sektor. Przykład, jadę drę się lewa wolna, wyprzedzam kobietę i nagle stajemy przez jakiś zator a ta baba mnie wyprzedza i wciska się przede mnie! Na to się pytam, co pani robi? Przecież panią wyprzedziłem, teraz będę musiał znowu a ona "To jest wyścig.." Normalnie padłem...
No nic, goniłem dalej, tętno 180+ przez pół godziny.
Potem już tylko 170+ przez dalszą godzinę. Do 55km jechałem sam, dochodziłem pociągi, nikt nie dawał zmian i szedłem dalej. Miałem włączony tryb "Goń" i dopiero mastersi mnie trochę pohamowali, i dobrze bo bym się zajechał. Właśnie na 55km napotkałem Bogusia i Bobera i ich grupę. Chyba z 10km jechałem z nimi, na jedynym podjeździe(!) na trasie przyspieszyłem i dalej jechaliśmy we 4, Boguś Bober i Szwarc. Jechało się nam dobrze, współpraca i wyprzedzanie mego-wców szło nam rewelacyjnie. Na jednym z zakrętów na 10km przed metą wyglebiłem, dostałem olbrzymi skurcz łydki ale dogoniłem Bogusia i Szwarca i tak już do mety pociągnęliśmy. Przed metą Glona i Rybixa dorwałem.
7 open
4 M2
czas 3h
Wnioski:
jazda samemu na płaskiej Esce to strasznie ciężka sprawa, gdybym miał 1 sektor byłoby jeszcze lepiej.
2 Maximy 100g są ok, ale przed meta potrzeba czegoś pobudzającego w mniejszej dawce, ~40g.
Boguś i ja
"taaaka ryba"
No nic, goniłem dalej, tętno 180+ przez pół godziny.
Potem już tylko 170+ przez dalszą godzinę. Do 55km jechałem sam, dochodziłem pociągi, nikt nie dawał zmian i szedłem dalej. Miałem włączony tryb "Goń" i dopiero mastersi mnie trochę pohamowali, i dobrze bo bym się zajechał. Właśnie na 55km napotkałem Bogusia i Bobera i ich grupę. Chyba z 10km jechałem z nimi, na jedynym podjeździe(!) na trasie przyspieszyłem i dalej jechaliśmy we 4, Boguś Bober i Szwarc. Jechało się nam dobrze, współpraca i wyprzedzanie mego-wców szło nam rewelacyjnie. Na jednym z zakrętów na 10km przed metą wyglebiłem, dostałem olbrzymi skurcz łydki ale dogoniłem Bogusia i Szwarca i tak już do mety pociągnęliśmy. Przed metą Glona i Rybixa dorwałem.
7 open
4 M2
czas 3h
Wnioski:
jazda samemu na płaskiej Esce to strasznie ciężka sprawa, gdybym miał 1 sektor byłoby jeszcze lepiej.
2 Maximy 100g są ok, ale przed meta potrzeba czegoś pobudzającego w mniejszej dawce, ~40g.
Boguś i ja
"taaaka ryba"