Dziś krótko, wręcz rozjazdowo. Przy gęstych opadach śniegu i wietrze. Dużo zabawy. najpierw prawie do Radoejwa, musiałem wrócić do domu z kluczami. Potem na Morasko, pętla asfaltowa. chyba z 17minut:D Następnie wjechałem w teren, jak mi tego brakowało!!!! Super fajnie się jeździło! miękki puch, pod spodem lód, wiec trzeba być skupiony, drifty na zakrętach itd. Zjazd z Góry Moraskiej, hamulce nie dają rady w tym śniegu, ale o to chodzi, nie zawsze musi być pełna kontrola, ważne by się bawić.
ten rower to typowy Zombiebike, zimówka. Więc tak naprawdę opony nie mają znaczenia, w zimie głównie jeżdzę po jezdniach, i łagodnych trasach. W teren nadzwyczaj rzadko wjeżdżam. Co do tego Panaracera Cinder, klocki są po byku, wersja 2.1 drutowana waży pewnie z 800g, nie wiem, nie ważyłem. Jedyne co to manewruję ciśnieniem, teraz mam trochę niższe niż zwykle, bo nie ma na czym złapać kapcia. Lepszych opon po prostu szkoda.
Komoda niby dobra jeśli chodzi o śnieg błoto, cinder 1.95 w wersji compe waży 520 gram, chciałem zakupić na przód ale ostatecznie wybrałem Schwalbe NN 2.1, który miał zapobiec uślizgiwaniu się z przodu w tych warunkach. Z tyłu natomiast siedzi karma 2.0 powiem Ci, że o ile jest w miarę bezpiecznie o tyle w puchu faktycznie trzeba mieć petardy w nogach.
z przodu mam jakąś tanią ciężką oponę wylosowaną na maratonie (panarace cinder) a z tyłu Kenda Komodo 1.9. Powiem ci ze jeździłem tylko po ubitym, po puchu nie da rady ujechać.