Powerade Międzygórze GIGA
Sobota, 19 czerwca 2010
· Komentarze(0)
Kategoria Zawody Maraton
13*C na starcie. Dylemat czy gamex zostawić. Ubrałem się na krótko, miałem nadzieję że się trochę ociepli. Jednak nie, było około 11-14 stopni ale nie narzekam. Na podjazdach było mi idealnie, a zjazdy.. cóż trwają chwilę.
Po starcie jechaliśmy chyba z 10minut zbitą grupą. Pierwszy zjazd asfaltowy i już 63km/h. Pierwszy podjazd szutrowy porządny, rozbija trochę. Czołówka hen daleko. My z Mateuszem swoim tempem ( a właściwe nie swoim tylko wyścigowym) jechaliśmy. Po 30minutach miałem wrażenie że coś mi nogi nie podają. Podjazdy były bardzo długie a na zjazdach dokręcałem na 3x9. Po 1 bufecie a Mateusz zrywa spinkę, na szczęscie miałem w zapasie. Zaczyna się podjazd pod Mały Śnieżnik. Zgon na maxa. Paru z TORQ-a mnie wyprzedziło, Zabłocki itd. Jechałem na maxa a mimo to Pyra mnie dogonił i jeszcze sobie żartował jak to ma w zwyczaju. Nawet Krzyżak mnie wyprzedził, ale chwyciłem mu koło. Prawie na górze Mateusz mnie dogonił. Przy samym szczycie było trochę błota i korzeni. Tam Mateusz z jakimś typkiem utknął na chwilę, minąłem Pyrę który jak zwykle miał awarię... Na początku zjazdu stał Golonko. Zaczął się najlepszy zjazd na całej trasie. Krzyżak trochę blokował, po chwili przepuścił. Te miny piechurów idących po szlaku... Pod koniec trochę ręce głównie palce mnie bolały. Dalej pamiętam tylko podjazdy i zjazdy. I tak w kółko. Z Rybakiem (B M S goleniów) próbowałem się ścigać, goniłem go chyba z 30km. Ciąłem się też non stop z kolesiem z Herbapolu, podjazdy wyjeżdżał super ale na zjazdach stał w miejscu. Podjazd asfaltem pod Jaskinię Niedźwiedzią był ciekawy, żelki sie przydały- Maxim to jest to! Końcówka trasy (od 60km) to było cięzko dużo płaskich i błotnych elementów i megowców ale na szczęscie pełna kultura.
Finisz już na prawdę zjeżdżałem na łeb na szyję..
33 Mce Open/13 M2
Po starcie jechaliśmy chyba z 10minut zbitą grupą. Pierwszy zjazd asfaltowy i już 63km/h. Pierwszy podjazd szutrowy porządny, rozbija trochę. Czołówka hen daleko. My z Mateuszem swoim tempem ( a właściwe nie swoim tylko wyścigowym) jechaliśmy. Po 30minutach miałem wrażenie że coś mi nogi nie podają. Podjazdy były bardzo długie a na zjazdach dokręcałem na 3x9. Po 1 bufecie a Mateusz zrywa spinkę, na szczęscie miałem w zapasie. Zaczyna się podjazd pod Mały Śnieżnik. Zgon na maxa. Paru z TORQ-a mnie wyprzedziło, Zabłocki itd. Jechałem na maxa a mimo to Pyra mnie dogonił i jeszcze sobie żartował jak to ma w zwyczaju. Nawet Krzyżak mnie wyprzedził, ale chwyciłem mu koło. Prawie na górze Mateusz mnie dogonił. Przy samym szczycie było trochę błota i korzeni. Tam Mateusz z jakimś typkiem utknął na chwilę, minąłem Pyrę który jak zwykle miał awarię... Na początku zjazdu stał Golonko. Zaczął się najlepszy zjazd na całej trasie. Krzyżak trochę blokował, po chwili przepuścił. Te miny piechurów idących po szlaku... Pod koniec trochę ręce głównie palce mnie bolały. Dalej pamiętam tylko podjazdy i zjazdy. I tak w kółko. Z Rybakiem (B M S goleniów) próbowałem się ścigać, goniłem go chyba z 30km. Ciąłem się też non stop z kolesiem z Herbapolu, podjazdy wyjeżdżał super ale na zjazdach stał w miejscu. Podjazd asfaltem pod Jaskinię Niedźwiedzią był ciekawy, żelki sie przydały- Maxim to jest to! Końcówka trasy (od 60km) to było cięzko dużo płaskich i błotnych elementów i megowców ale na szczęscie pełna kultura.
Finisz już na prawdę zjeżdżałem na łeb na szyję..
33 Mce Open/13 M2